Close

W związku z własną matką (albo ojcem)

Często powtarzam, że edukacja o seksualności zaczyna się od pierwszych dni życia. Niektórzy stukają się w głowę. „Co? Noworodka mam uczyć, jak prezerwatywy zakładać?” Nie, dziecko dość długo nie potrzebuje wiedzy na ten temat. Nauka o seksualności obejmuje dużo szerszy zakres wiedzy niż tylko ten dotyczący antykoncepcji. Co więcej, odbywa się nie tylko poprzez pogadanki. 

Roczny Henio

Być może znacie to zdanie „Powiedz mi, a zapomnę. Pokaż mi, a zapamiętam. Pozwól mi zrobić, a zrozumiem”. Bardzo ładnie pokazuje proces nabywania umiejętności. I rzeczywiście – najłatwiej zapamiętujemy rzeczy wtedy, kiedy mamy możliwość obserwować. 

Teoria społecznego uczenia się mówi, że uczymy się poprzez obserwację i naśladownictwo. Jaki ma to związek z seksualnością?

Dorośli często się dziwią, że „o, Henio ma dopiero roczek, a już jak dorwie się do telefonu, to porusza paluszkami, jakby chciał skrolować fejsbuka albo przeglądał profile na Tinderze. Jak to możliwe? Nikt go tego nie uczył!” Wierzę, że nikt Heniowi nie zrobił wykładu na temat korzystania z Tindera! Ale na pewno miał on nieraz okazję widzieć, jakie gesty wykonują rodzice czy opiekunowie trzymając telefon. 

Jesteś trochę swoją własną matką albo swoim własnym ojcem

Nasza seksualność wiąże się m.in. z tym, w jaki sposób wchodzimy w relacje miłosne i w jaki sposób je rozwijamy. Lub kończymy. Nasza „wiedza” w tym zakresie to m.in. suma zachowań i relacji naszych… rodziców czy opiekunów. A także zachowań i relacji ich rodziców czy opiekunów, ale też ich rodziców czy opiekunów, a nawet ich rodziców czy opiekunów. Wiecie, pokolenia wstecz. 

Brzmi kuriozalnie, ale prawda jest taka, że programujemy się na relacje od pierwszych dni życia! Jak to możliwe?

Chodzi o nasze zachowania i mechanizmy, wedle których funkcjonujemy, a także schematy, które utrwaliliśmy. Chodzi o nasze przekonania na temat nas samych i na temat innych ludzi. Czy jesteśmy warci czyjejś miłości albo uwagi? Czy inni ludzie są dla nas zagrażający czy pomocni? Z tego wszystkiego korzystamy najczęściej w sposób nieświadomy. A to wszystko ukształtowało się w procesie naszego rozwoju. Najpierw zadomowiło się w naszej pamięci ciała czy w ogóle w nieświadomości. A potem już wraz z wiekiem zaczęło okupować naszą pamięć. Mniej lub bardziej wyraźnie.

Co ważne, w tym programowaniu się na związki poprzez kontakt z naszymi opiekunami w ogóle nie chodzi o płeć osoby, z która się zwiążemy. Nie chodzi o to, że dziecko „musi” obserwować relację mamy i taty, żeby potem wejść w heteroseksualny związek. Akurat to nie ma znaczenia. Gdyby tak było, wszystkie dzieci osób w związkach hetero wchodziłyby wyłącznie w hetero relacje. No a tak nie jest.

Chodzi o to, że nasze dorosłe związki są echem związków naszych rodziców/ opiekunów. Są również echem relacji, jaką nawiązaliśmy z naszymi rodziacmi/ opiekunami w okresie niemowlęctwa.

Emocje

Czy umiesz rozmawiać o swoich emocjach? Przez „rozmawiać” mam na myśli autentyczną umiejętność nazwania tego, co czujemy w danej chwili. „Jestem zła, bo się spóźniłeś”. Nie chodzi o wybuch złości czy agresję. Albo np. stłumienie emocji, powiedzenie, że wszystko ok, po to, żeby „odegrać się” za jakiś czas.

Bezpieczne związki to takie, w których możemy dbać o swoje granice i potrzeby, i szanujemy granice oraz potrzeby drugiej osoby. Rozmowa o emocjach jest jednym z elementów takiego dbania o siebie. A teraz przypomnijcie sobie, jak Wasze emocje odbierali rodzice. Czy umieli je za Was nazwać i Wam w nich towarzyszyć? Czy raczej mówili „Nie złość się!” „Przestań się mazgaić!” „Nie zachowuj się tak!” „Nie udawaj!” Czy próbowali Wam „pomóc” zaprzeczając temu, co czujecie i – w dobrej wierze – przekonywali Was, że „nic się nie stało”?

To jak sobie radzicie z emocjami w taki naturalny dla Was, nieprzepracowany sposób to skutek Waszej relacji z rodzicami i tego, jak oni te emocje traktowali. Czy umieli je przyjąć i nazwać, czy raczej próbowali Was przekonać, że nie czujecie tego, co czuliście? Wasza biegłość w rozpoznawaniu własnych uczuć i korzystaniu z tego rozpoznania ma ogromne znaczenie w relacjach, które tworzycie. 

Zaufanie

Aby rozwinąć zaufanie do siebie i świata człowiek potrzebuje troskliwej relacji z rodzicem czy opiekunem w okresie niemowlęctwa. Jeśli opiekunowie obdarzyli Was troską i miłością w taki sposób, jak tego potrzebowaliście, to najprawdopodobniej mieliście szansę rozwinąć zdrowe przywiązanie, a co za tym idzie – zaufanie. 

Nie muszę chyba tłumaczyć, dlaczego umiejetność zaufania jest ważna dla relacji. Przy czym chodzi o każdą relację, również tę z samym sobą. Ufne, dorosłe osoby są w stanie tworzyć bezpieczne związki. Bez obarczania drugiej osoby nadmierną kontrolą i bez obciążania innych swoimi nieadekwatnymi do rzeczywistości lękami.  

Intensywność

Wasza dziecięca relacja z rodzicami to jeden z elementów wpływających na Wasze dorosłe związki. Inny, to ten wynikający z tego, jakie związki tworzyli Wasi opiekunowie (i czy w ogóle je tworzyli). 

Zdarza Wam się wchodzić w bardzo intensywne relacje przepełnione spokojem i ciszą? A zaraz po chwili ciszy i spokoju wybuchacie jak wulkan i rozlewać się po okolicznych miejscowościach? Jesteście tą parą w towarzystwie, która zawsze pokłóci się na wyjeździe? Albo szaleńczo wyznajecie sobie miłość w każdym, możliwym niemal miejscu?

A może właśnie odwrotnie – jesteście w spokojnym, zwykłym związku, ale czujecie, że się w nim dusicie, że czegoś brakuje, że coś Was omija? Bardzo możliwe, że związek Waszych rodziców obfitował w liczne bardzo intensywne wzloty i upadki. I bardzo możliwe, że nieświadomie poszukujecie tego samego w mniej lub bardziej identyczny sposób.

Okazywanie uczuć

Jeśli Wasi rodzice nie byli skłonni do okazywania sobie uczuć, a dodatkowo bliskość, ciepło, uważność na drugiego człowieka nie znajdowała miejsca w Waszym rodzinnym domu, to istnieje szansa, że Wy również stworzycie podobny dom. 

Możecie pragnąć bliskości i ciepła, ale skąd macie wiedzieć, w jaki sposób je tworzyć skoro nikt Wam tego nie pokazał? Co więcej, pozwolenie sobie na wylewność może się Wam kojarzyć z przesadą i czymś niepotrzebnym. W końcu mówienie o uczuciach, to oznaka słabości i bezradności, a Wy przecież nie jesteście słabi i bezradni! Pracujecie w poważnych firmach, wykonujecie poważne obowiązki, macie ważniejsze rzeczy na głowie niż okazywanie sobie czułości.

Okazywanie sobie czułości nie jest, rzecz jasna, oznaką bycia kimś słabym i nieudolnym. Natomiast rzeczywiście niektórym może się tak mylnie kojarzyć…

Przemoc

Rodzice przekraczający własne granice uczą dziecko, że każdy człowiek może przekraczać granice drugiego człowieka. Że granice nie są tam, gdzie ktoś je stawia, ale tam, gdzie wtargniemy i pozwolimy je postawić.

Co więcej, istnieje możliwość, że nie jesteście w stanie rozpoznać, czy Wasze granice są naruszane, bo zwyczajnie nie wiecie, gdzie je macie. Nikt Wam nie pomógł ich rozpoznać, a dodatkowo funkcjonowaliście w domu, który nie traktował odrębności człowieka na poważnie. Dzisiaj możecie się dziwić, czemu doświadczacie trudnych relacji albo w ogóle od nich uciekacie. „Nie mam szczęścia do facetów.” „Spotykam same dziwne laski.” „Wszystkie osoby, które poznaję potrzebują chyba psychiatry.” „Czemu zawsze interesują mnie tylko trudne osoby?” Znacie to?

Jak z tą „trudnością”, „dziwnością” i „potrzebą psychiatry” było u Was w domu rodzinnym? Jakich relacji doświadczyli Wasi rodzice czy opiekunowie?

Świadomość

Wasi rodzice też zakładali rodziny w jakimś stopniu przesiąknięci doświadczeniem własnych rodziców, Waszych dziadków. A ci dziadkowie – własnych rodziców, Waszych pradziadków. A jeśli aktualnie Wasze związki są dla Was satysfakcjonujące, to może być znak, że mieliście okazje obserwować satysfakcjonujący związek rodziców czy opiekunów. Jeśli jednak jesteście w związku, który Was w jakiś sposób obciąża, nie oznacza to wcale, że już nie ma wyjścia i szansy zmiany!

Kluczem jest świadomość. Kluczem jest poznanie własnych potrzeb, emocji, uczuć, przekonań, lęków. Kluczem jest poznanie siebie i odpowiedź na pytanie, co jest dla mnie dobre. Co mnie rozwinie? Co da mi szczęście? 

To trudne pytania i czasem nie da się przez nie przejść bez specjalistycznej pomocy drugiej osoby. Ba! Czasem możemy nie mieć nawet miejsca, by je sobie zadać! Jednak wiedza, że nie mam sama udziału w tym, jaka się stałam oraz wiedza, że jako dorosła osoba mam możliwość być tym, kim chcę nawet z obciążeniami czy brakami z dzieciństwa, to wiedza, która może być uwalniająca. I jest po to, żeby pokazać Wam, że macie zawsze wpływ na swoje życie i relacje, jakie tworzycie z innymi. Korzystajcie z niej. Poznawajcie siebie.

Zdjęcie: unsplash.com

1 thought on “W związku z własną matką (albo ojcem)

  1. Matka przebierała mnie i jestem jej córeczka teraz” NIGDY NIE ZAPOMNE TEGO! KOCHAM CIE MAMUSIU!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *