Close

Jak bardzo prosta jest męska seksualność?

„Mężczyźni są silni.” „Nie da się wychować dziecka bez męskiej ręki.” „Mężczyźni lubią seks.” „Mężczyzna myśli penisem.” „Mężczyźni zdradzają.” „Chłopiec potrzebuje mężczyzny, żeby wyrosnąć na mądrego faceta.” „Dziewczynka potrzebuje mężczyzny, żeby nauczyć się, że należy jej się szacunek od mężczyzn.” „Mężczyźni lubią długie włosy u kobiet.” „Dla mężczyzny ważny jest seks, nie miłość.” „Mężczyźni zasypiają po seksie.” „Mężczyźni lubią kobiety z delikatnym makijażem.” „Mężczyźni lubią kobiety z mocnym makijażem.” „Mężczyźni nie lubią grubych kobiet.” „Gej nie może być prawdziwym mężczyzną.” „Transpłciowy mężczyzna zawsze będzie trochę mniej męski.” „Mężczyźni zawsze kłamią.” „Mężczyźni zawsze oszukują.” „Wszyscy mężczyźni mówią głośniej.” „Są pewni siebie. Wymądrzają się. Gwałcą.” „Wydaje im się, że wiedzą lepiej.” „Oglądają pornografię.” „Nie malują się.” „Nie noszą koronek.” „Uwielbiają seks oralny. Analny. Fetysze.”

Założę się, że słyszeliście przynajmniej jedno takie zdanie w swoim życiu. I założę się, że przynajmniej jedno zatrzymało Was na chwilę. A być może nawet zastanawialiście się, czy rzeczywiście nie mówi prawdy. Albo być może wciąż uważacie, że „coś w tym jest”?

Kim jest mężczyzna?

Kilka lat temu pracowałam w telefonie zaufania. Otrzymywałam różne pytania, wspierałam w trudnościach, słuchałam o trudnych doświadczeniach. Spodziewałam się tematów w stylu „po czym rozpoznać infekcję przenoszoną drogą płciową” albo „jak się przygotować do pierwszego seksu”. Tak, takie też się zdarzały. Zdziwiłam się jednak, jak wiele rozmów dotyczyło smutku po zakończonym związku albo obawy, że osoba już nigdy się nie zakocha. Moimi rozmówcami podczas tych telefonów byli mężczyźni.

Dzwonili i płakali do słuchawek. Budziło to w nich zresztą złość. Że są słabi, beznadziejni, nic niewarci, głupi. „Sama Pani widzi, jakie to żałosne. Który facet w ogóle dzwoniłby tak i płakał?”

Zawsze pytałam wtedy o to, kim jest ten „facet”, który na pewno by nie zadzwonił i nie płakał.

To ktoś, kto wie co robi, jest przystojny, silny, zdeterminowany, pewny siebie, nie płacze, bo nie ma o co, zawsze ma pełny wzwód, ochotę na seks, umie zaspokoić kobietę.

„On lubi, gdy…”

Tylko że między tymi wszystkimi hasłami „prawdziwy facet” i „prawdziwy mężczyzna” są fakty takie jak ten, że ponad 75% heteroseksualnych kobiet nie doświadcza orgazmu podczas seksu. No to gdzie są ci prawdziwi faceci „umiejący zaspokoić kobietę”? Albo „Mężczyźni częściej niż kobiety popełniają samobójstwa”. No to gdzie ci mężczyźni pewni siebie, silni, trzeźwo myślący? W dodatku „mężczyźni częściej niż kobiety uzależniają się od używek i zachowań.” Jeśli spojrzymy na uzależnienie jako formę odreagowywania traumy, traumy relacyjnej lub zwyczajnie doświadczenia różnego rodzaju trudności w okresie dzieciństwa czy dorastania, to znowu – gdzie są ci prawdziwi, silni mężczyźni, którzy nie płaczą? A przy okazji mają zawsze pełny wzwód i ochotę na seks?

Ja wiem, gdzie oni są. W naszych głowach. W wyobrażeniach o płci. W tym samym miejscu są zresztą „prawdziwe kobiety”. Co to znaczy? To znaczy, że nie istnieje jeden prawdziwy wzorzec danej płci. Istnieją osoby i ich doświadczenia.

Czasem dla niektórych to oczywiste. Banał. Wtedy myślę sobie „okej, jednak coś się zmieniło na tym świecie i idzie ku lepszemu”. Ale potem znowu czytam te wszystkie artykuły „on lubi, gdy…”, „on chce, żebyś…” i zastanawiam się „który on?” Mój ponadosiemdziesięcioletni sąsiad, który zawsze jak widzi moją córkę mówi „Cześć, narzeczona! Masz czekoladę!” A może mój znajomy, który lubił powtarzać, że ma małego. Albo klient, który przychodził do gabinetu, bo nie wiedział, czy jest hetero, homo, czy bi. A może mój kolega, któremu w dzieciństwie przypisano płeć żeńską i który przez długi czas funkcjonował jako dziewczyna. Który „on” dokładnie?

Robert Lewandowski

I okazuje się, że znowu wiem! Pewnie chodzi o Roberta Lewandowskiego. Albo Brada Pitta. George’a Clooneya? Tak, to oni są tym „on”! Istnieją w naszych wyobrażeniach i przekonaniach karmionych zdjęciami z gazet, instagramów, wypowiedziami w mediach, wizerunkami na reklamach. Nie znamy ich jako rzeczywistych ludzi z krwi i kości. Bo jakkolwiek wierzę, że czytacie tłumnie mojego bloga, to jednak mam pewność, że nikt z nas tutaj nie zna w rzeczywistości żadnego z tych mężczyzn. Ich doświadczeń z dzieciństwa, okresu dojrzewania, ich historii seksualnych, porażek, trudności, z którymi się zmagają. A gdybyśmy znali, to okazałoby się, że oni sami nie dorastają do tych kreowanych wizerunków.

Jednym słowem, wmawia się nam, że to, co widzimy w jakiejś kreacji jest odbiciem rzeczywistej męskiej natury. Podczas gdy męska natura w przyrodzie nie jest jedna jedyna. Spójna. Każdy, kto czuje się mężczyzną i identyfikuje się jako mężczyzna ma męską naturę. I dokładnie każda – choćby skrajnie różna od czyjejś innej – jest tak samo ważna. I tak samo „męska”.

Te wszystkie hasła o tzw. kryzysie męskości nie odnoszą się do realnych ludzi. One odnoszą się przypisywanych im cech. Wyobrażeń o nich. Naszych oczekiwań wobec nich.

Mężczyzna nie jest penisem (szczególnie, że nie każdy nawet go ma)

Posiadanie penisa wiąże się z jakimiś możliwościami albo ograniczeniami, jak kto to widzi, ale realnie nie jest miarą bycia męskim. Już choćby z racji tego, że nie każdy mężczyzna ma penisa. I oczywiście, jeśli ktoś odnajduje się w przeciwnym myśleniu i nie frustruje go, że nie dzierży jakichś przymiotów postrzeganych jako stereotypowo męskie, to okej.

Kłopot zaczyna się, jak zawsze, jeśli narzuca przy tym swoją wizję innym lub odczuwa frustrację z powodu nie bycia takim, jakim się „powinno być”.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo stereotypy płciowe są szkodliwe. Na różnych poziomach. Jeden z tych poziomów, to ten związany z seksualnością. Z odkrywaniem jej, poznawaniem, cieszeniem się nią. Seksualność nie jest męska albo żeńska. Jest indywidualna, to znaczy, że to my sami ją tworzymy, umacniamy, uczymy się jej. Na sobie. Na swoich potrzebach, pragnieniach.

Nie proponuję nikomu „bezpłciowego” świata, w którym „nie można odróżnić, czy to baba, czy chłop”. Nie namawiam osoby identyfikujące się jako mężczyźni do szukania w sobie „kobiecej cząstki” czy łączności z „kobiecą naturą”. Nie uważam, żeby takie takie zabiegi były konieczne (choć jeśli u kogoś się sprawdzają, to czemu nie). Proponuję refleksję nad rozumieniem własnej płci i próbę zobaczenia, jak wpływa ono na własną seksualność.

Jak to wszystko ma się do seksu i seksualności?

Pokażę Wam na kilku przykładach, jakie są możliwe negatywne konsekwencje stereotypowego myślenia o seksualności mężczyzn. Bez względu na to, kto o niej w taki sposób myśli.

  1. Seks z mężczyzną to nie tylko penetracja.
    Wiele osób bardzo entuzjastycznie reaguje na możliwość bycia penetrowanym. Opisują to wtedy jako „doskonałe połączenie się”, „jedność”, „wypełnienie”. „Czuję wtedy, że jest mną” stwierdzają. I oczywiście, że to może być istotna potrzeba w seksie. Warto pamiętać jednak, że penetracja to nie jedyny rodzaj seksu. I jest to perspektywa, która jest ważna dla każdej strony w seksie bez względu na płeć czy orientację psychoseksualną.
  1. Mężczyzna w seksie to nie zawsze i tylko ktoś, kto inicjuje, bierze, dominuje.
    Możesz mieć potrzebę czy pragnienie bycia osobą zdominowaną, fantazjować o tym, że ktoś, kto ma penisa mówi Ci, co masz robić i jak to robić. To jest okej. To jest zdrowe. Warto wiedzieć jednak, że to nie mężczyzna jest kimś, kto może zrealizować takie Twoje potrzeby. To jakaś konkretna osoba, która lubi dominować i decydować. Ale nie każdy taki jest. Nie zakładaj więc, że każdy taki będzie. Takie założenie może wiązać się z rozczarowaniem. Nie dlatego, że „on był jakiś nie taki, pewnie to ten kryzys męskości”, ale dlatego, że zakładasz, że jakiś „powinien być”.
    Nie ma nic złego w takich chęciach, żeby ten mężczyzna, który Ci się marzy taki był! Tylko chodzi o to, żeby sprawdzić, spytać, czy taki jest, czy rzeczywiście odpowiada tym potrzebom, które masz.
  1. Nie każda osoba identyfikująca się jako mężczyzna jest jednocześnie stroną aktywną w seksie.
    Jak wyżej. Karmi się nas tym faktem historycznym pt. „mężczyźni-łowcy”, „kobiety-zbieraczek”, tak jakby z racji zbierania ziół czy innych roślin nie mogła wynikać potrzeba bycia aktywną stroną w seksie. Ironizuję trochę, ale znowu – takie zakładanie, że to ewolucja i w ogóle natura, bo mężczyźni mają testosteron jest jakimś koszmarnym nieporozumieniem. Kobiety też mają testosteron, ale energia seksualna człowieka to nie jest kwestia jednego hormonu! Ma na to wpływ cała masa rzeczy od biologii, anatomii i fizjologii przez to, jak się Wami zajmowano w dzieciństwie, jaki model seksualności prezentowali Wasi rodzice, jakie mieliście pierwsze doświadczenia romantyczne po rozkład obowiązków w domu. Żeby wymienić tylko kilka!
    Biologia, geny, hormony, jelita cokolwiek, z czego jesteśmy zbudowani jest ważne, jeśli chodzi o naszą seksualność. Spadek ochoty na seks może się przecież wiązać z zaburzeniami pracy tarczycy i to są fakty. Zresztą może sami ich doświadczacie czasem. Ale to wciąż tylko jeden kawałek całości. Jeden mały puzelek z całego ogromnego opakowania „Puzzle: Ogród snów Boscha. 100 000 elementów”.
  1. Mężczyzna może czerpać przyjemność ze stymulacji pośladków, odbytu, prostaty bez względu na orientację psychoseksualną.
    Może też nie czerpać tej przyjemności albo czerpać ją ze stymulacji ucha, zgięcia łokcia czy sutków. Szukajcie tej przyjemności razem. Nie ulegajcie pokusie, że jest tylko jeden sprawdzony sposób, bo jakiś magazyn napisał, w jaki sposób najlepiej zrobić fellatio. Bo przeprowadził rozmowy z setką osób z penisami. To wciąż jest sto osób z penisami, a nie ten jeden konkretny czy ci konkretni, z którymi Ty masz lub chcesz mieć styczność w seksie.
  1. Osiemnastolatek, który nie jest gotowy na pierwszy seks jest mężczyzną.
    Jak słyszę te wszystkie historie o grach w słoneczko, patointeligencjach i że „tym młodym chłopcom to tylko jedno w głowie”, to naprawdę się zastanawiam co tu kto i na kogo projektuje. Jasne, młodzi ludzie miewają mniej bezpieczny seks niż powinni. Jasne, zdarza im się angażować w ryzykowne zachowania seksualne. To prawda, że wiek pierwszego kontaktu z pornografią się obniżył. Ale te wszystkie fakty o tym, że czasem i niektórzy jakoś coś robią nie przekłada się na wszystkie młode osoby.
    Zresztą ton, w którym opowiadamy o seksualności młodych ludzi z jednej strony sprawia, że brzmi to, jakby angażowali się w coś, co jest w ogóle sprzeczne z naturą. Ale jednocześnie ma to taki skutek, że te osoby, które do osiemnastki (gdzie osiemnastka jest taką umowną granicą i dorosłości, i doświadczenia pewnego seksu) są wciąż bez tego doświadczenia traktuje się niemalże jak wybryki natury. A i one same uwewnętrzniają takie myślenie.
    I o ile w kwestii kobiet idzie to w linii stereotypu „masz być czysta”, więc jakoś może nie zwraca uwagi. O tyle w przypadku męskiego stereotypowego „masz być zdobywcą” przekreśla jakiekolwiek inne rozumienie bycia mężczyzną.

  1. Seksualność mężczyzn jest tak samo skomplikowana jak seksualność kobiet.
    Seksualność człowieka jest w ogóle skomplikowana. Czasem mam wrażenie, że skoro wymyślono Viagrę, to właściwie nie ma mowy o żadnych już trudnościach z seksalualnością meżczyzn. Jest tabletka, dziękuję, już po sprawie. W ogóle wydaje mi się, że bardzo zmedykalizowano kwestie seksualne i erotyczne mężczyzn. Kobiety zaprasza się do odkrywania swojego wnętrza, ukrytej mocy yoni, siły macicy. A mężczyznom daje się tabletki i „po męsku„ klepie po ramieniu.
    Farmakologia jest ważna. Dostęp do niej jest ważny, ale mam wrażenie, że w tym całym „u faceta seksualność to tylko jedna dźwignia” zapomina się o całej masie naprawdę ważnych dla zdrowia seksualnego i psychicznego kwestii…

To tylko kilka przykładów jak wyobrażenia na temat męskiej seksualności mogą negatywnie wpływać na samych mężczyzn. I tych z penisami, i tych bez. I tych z większymi potrzebami seksualnymi, i tych z potrzebami na mniejszym poziomie. Bez względu na orientację psychoseksualną, wiek czy jakąkolwiek cechę ważną dla danej osoby.

Seksualność mężczyzn, seksualność kobiet, seksualność ludzi

Skupianie się na stereotypowej męskiej seksualności rozumianej jako seksualność zdobywcy, siłacza i zawsze chętnego na seks wpływa też negatywnie na postrzeganie i rozumienie seksualności kobiet. No bo skoro to mężczyzna jest zdobywcą i ma rzekomo „wyższe libido”, to okazuje się, że seks to kwestia potrzeb facetów. A przecież wiemy, że tak nie jest.

Nie zgadujemy więc jaka jest „męska seksualność”. Albo jaka powinna być. Takie zgadywanie nie pozwoli nam zbliżyć się do zrozumienia osoby, z którą chcemy się spotkać i mieć do czynienia. Czy to w seksie, związku, znajomości, rodzicielstwie. Nie pozwoli otworzyć się na rzeczywiste potrzeby tej drugiej osoby. Ogranicza nas w wyobrażeniach na temat tego, jaki ktoś powinien być, co powinien nam dać, jak powinien się zachowywać.

A przecież nie istnieje uniwersalna zasada czy instrukcja obsługi. Nie istnieje nawet jakaś ogólna zasada i wyjątki od niej.

Tak na dobrą sprawę istnieją same wyjątki.

A może kawka? Jeśli chcesz dać mi znać, że moja praca ma sens, kliknij w zdjęcie poniżej.

Zdjęcie do artykułu: Tim Marshall na Unsplash.

2 thoughts on “Jak bardzo prosta jest męska seksualność?

  1. To przykre jak ktoś twierdzi, że mężczyźni nie potrzebują być dotykani, masowani czy całowani, bo oni są właściwie tylko penisami. Jeszcze bardziej przykre, że coraz częściej myślą tak kobiety. Myślę, że to ograniczające fizycznie i emocjonalnie dla obu stron.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *