Close

Czy Twoje niemowlę patrzy zalotnie?

Zdarza Wam się swatać małe córeczki z małymi syneczkami znajomych? Albo może robią to ich babcie? Przedszkolanki? „Ach, zobacz jaka to będzie zalotka.” „No ten to będzie łamał serca dziewczynom.” „Popatrz, jaka z niej kokietka.” „Biegnij, rycerzu, do swojej księżniczki.” To wszystko zdania kierowane do dzieci w wieku przed drugim rokiem życia. To taki okres w rozwoju człowieka, kiedy nie ma on jeszcze pojęcia o różnicach między płciami, tożsamość płciowa wciąż się kształtuje, a wiedza o rolach płciowych nie ma jeszcze żadnego znaczenia. „Jak mam wiedzieć, co jest rzekomo dziewczęce, a co chłopięce, skoro nie ogarniam jeszcze własnej płci?” – spytałby taki roczniak. I może nawet pyta co jakiś czas, choć do naszych uszu docierają jedynie jakieś pojedyncze dźwięki i płacze.

Jak patrzy mała kokietka?

Zawsze zastanawiam się, czym charakteryzuje się kokieteryjny wzrok u półtorarocznej dziewczynki. Czy to te śpiące oczka, które już ledwo patrzą, ale jeszcze nie chcą iść z placu zabaw? Czy może te wpatrzone w biegające pieski, kiedy towarzyszy im rozdziawiona buzia? Albo skąd wiadomo, że chłopiec będzie łamaczem serc? Bo wziął bez pytania wiaderko? Bo krzyczy, że nie chce do piaskownicy, woli stać przy huśtawkach? Roczne dziecko jeszcze bardzo długo myśli, że świat istnieje właściwie tylko dla niego. Też bym tak myślała, gdybym dopiero co wyszła z brzucha i miała tam wszystko jak na zawołanie. W każdym razie dlatego krzyczy i się frustruje, gdy coś okazuje się nie dla niego. Bierze więc to wiaderko jak swoje, ale to się nijak przekłada na łamanie serc w dorosłym życiu.

Jeszcze miły komplement czy już seksualizacja

Granica między seksualizacją a seksualnością jest wbrew pozorom prosta i klarowna. Seksualność jest związana m.in. z rozwojem psychoseksualnym człowieka. Chęć dotykania narządów płciowych, bieganie na golasa, ale też powtarzanie słów związanych z wypróżnianiem się, to wszystko przykładowe elementy składowe rozwoju małego dziecka. Dziecka, które chce poznać własne ciało, chce zrozumieć jego działanie, chce się nim cieszyć jak nowym misiem. W końcu jest takie ciekawe! Czasem śmieszne! Czasem zaskakujące!

Seksualizacja ma z kolei miejsce wtedy, kiedy dziecko stylizowane jest w jakikolwiek sposób na obiekt seksualny.Krótkie spódniczki, koszulki z napisem „sexy”, dziecięce produkty do makijażu, to wszystko pewnie znacie i kojarzycie. Zastanawiam się czasem, jak to w ogóle możliwe, że tego rodzaju rzeczy są dostępne w sprzedaży i dochodzę do wniosku, że jakoś jesteśmy w większości zwyczajnie na to znieczuleni. Właśnie m.in. dlatego, że już od pierwszych dni życia ktoś nas swata z drugim niemowlęciem.

Dzieci naśladują dorosłych

No dobrze, powiecie, ale przecież w pewnym momencie rozwoju dzieci zaczynają naśladować dorosłych. Półtoraroczne dzieci chcą pchać wózki z bobasami. Trzylatki bawią się w dom, mamy i taty. Zgadza się. Jest jednak różnica pomiędzy powtarzaniem zachowań dorosłych a narzucaniem tych zachowań. Przewijanie misia, bo ktoś dorosły przewija niemowlę. Wkładanie butów rodziców czy ich ubrań, bo oni je noszą. To wszystko wyrażanie chęci bycia dorosłym jak opiekun. Co innego jednak, jeśli zaczynamy nadawać temu znaczenie. Jeśli w jakiś sposób wartościujemy pewne zachowania albo świadomie bądź nie do nich zachęcamy. I co więcej, dopatrujemy się dorosłych intencji. Krzyś podpełzł do Agatki? Ach, chyba szykuje się wielka miłość! Kasia podała rękę Tomkowi? Och, chyba ktoś tu szuka kawalera!

A co ciekawe, ci dorośli, którzy dopatrują się w dziecięcych interakcjach takich właśnie romantycznych zachowań widzą tylko takie w heterowydaniu. Mały chłopiec „zagadujący” do małej dziewczynki jest automatycznie kandydatem na męża. To samo zachowanie dziewczynki względem innej dziewczynki nigdy nie jest odczytane jako przejaw miłosnych czy innych uczuciowych inklinacji. To po prostu interakcja. Jedna z wielu. Nikt się w nikim nie zakochał. Czemu? Przecież to to samo zachowanie?

Jednym słowem, seksualizujemy zwyczajny kontakt dziecka z dzieckiem. W dodatku nadając temu wymiar wyłącznie heteroseksualny. A przecież człowiek jest istotą społeczną. Rozwija się dzięki nawiązywaniu więzi z innymi. Niektórzy w ogóle uważają, że nasza cywilizacja rozwinęła się właśnie dzięki tej potrzebie socjalizacji. Niemniej, potrzeba nawiązywania relacji romantycznych i erotycznych naprawdę przychodzi samoistnie w określonym, nastoletnim wieku. Niemowlaki nie potrzebują być uczone, że trzymanie za rękę może być przejawem zakochania. Nie potrzebują słyszeć, że spoglądają zalotnie!

Zaręczyny w przedszkolu

Są dzieci, które w wieku przedszkolnym czy wczesnoszkolnym zakochują się i „wchodzą w związki”. Trzymają się za ręce, powtarzają, że bardzo kogoś kochają. To normalne i pokazuje, że dziecko kogoś polubiło i się do niego przywiązało. Gdy czterolatek mówi, że się ożeni z mamą, jak dorośnie nie zaczynamy odkładać pieniędzy na ślub. Wiemy, że się nie ożeni, natomiast mama jest dla niego najważniejsza. Chce mieć ją tylko dla siebie.

Tego rodzaju zachowania wynikające z inicjatywy dziecka są normą rozwojową. Ale ważna jest w nich właśnie ta inicjatywa. Bez podtekstów czy dwuznaczności narzucanych przez dorosłych.

Ale ewolucja! Przetrwanie gatunku! Natura!

Niektórzy są zdania, że przecież na pewnej formie seksualizacji polega trwanie naszego gatunku. Bo przecież samice muszą się podobać, samce muszą na nie polować… No może tak, może jak jeszcze biegaliśmy po drzewach, to i owszem. Ale tak się składa, że już z nich zeszliśmy. I w dodatku wykształciliśmy kulturę, która mówi, że żeby posłuchać koncertu muzyki klasycznej, trzeba się ładnie ubrać, a żeby wyjść do ludzi to trzeba w ogóle się ubrać, przynajmniej jakkolwiek. Zabieganie o przedłużanie gatunku przybrało również dużo bardziej wyszukane formy. Nawet jeżeli sam seks wciąż jest tak samo zwierzęcy jak setki tysięcy lat temu.

Dlatego nie. Nikt z nas z racji przynależenia do gatunku homo sapiens nie jest obiektem seksualnym. Jasne, jak już sobie ustalicie zasady własnego współżycia i bycie obiektem, podwładnym czy kim- i czymkolwiek, co będzie grało z Waszymi potrzebami, to sobie funkcjonujcie jak chcecie. Jednak wmawianie roczniakowi, że zalotnie patrzy albo urządzanie minizaręczyn i miniślubów przedszkolakom jest seksualizacją i jest szkodliwe. Bycie żoną czy mężem to ułamek ról społecznych i towarzyskich, które wypełniamy w życiu. Wspierajmy dzieci i pokazujmy im, jak to jest mieć własne zdanie, własne granice, jak to jest mieć własne potrzeby. Jednym słowem, jak to jest być odrębnym, samodzielnym bytem. A już one sobie poradzą z wchodzeniem w związki i wykonywaniem swoich ról i zadań w tym zakresie.

zdjęcie: unsplash.com

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *